niedziela, 31 sierpnia 2014

[002] When the darkness comes



PIERWSZE WRAŻENIE

Uderzył mnie róż i ruda panienka o przenikliwym wzroku, które autorka nagłówka mocno podkreśliła. Naprawdę mocno. Nie wiem czy koniecznie, ale przyznam, że są na tyle ładne, iż ostatecznie można je przetrawić. Na tym mógłbym zakończyć, jednak skoro poruszyłem ten temat, to warto byłoby podkreślić; mimo wszystko wyrastająca komuś z czoła dodatkowa para oczu nie jest zbyt atrakcyjna, a to jedynie mały wyjątek. Co zatem naprawdę mi przeszkadza? Ach, to niebo w lewym dolnym rogu. Błękit a i owszem śliczny, niestety nie widzę powodu, dla którego miałby się wyróżniać.
Poza tym wydaje się być całkiem przytulnie.
Czcionka wzroku nie leczy, ale również nie wydaje się jakoś znacznie pogarszać. Najważniejsze, by tekst dobrze się czytał i na szczęście u ciebie tak jest. Zmieniając temat; to aż smutne, ale nie mam się do czego przyczepić.
Tytuł bloga: Unrealizable (z angl. „niemożliwy do zrealizowania”) – Mam nadzieję, że nie chodzi tutaj o twój pomysł, w sensie przelania go na papier. Ogólnie nie jest to zbyt interesujące, może bardziej na tytuł opowiadania, nie jednak na bloga. Dużo bardziej podoba mi się, kiedy to miejsce zamiast jednego słowa wypełnia jakiś ciekawy cytat najlepiej spolszczony, bo mój angielski kuleje.
Adres: opowiadaniebyjasminelovelace – no, zaskakująco kreatywne to nie jest. (Nawet sobie nie wyobrażacie, jak bardzo powstrzymuję się od wstawienia tutaj samego „XD” i przejścia dalej.)
Podsumowując 6/10


TREŚĆ

Prolog
Prolog ogółem niewiele zdradził, na samym jego początku przeczytałem opis paru walk, które - szczerze - powiedziawszy nie za bardzo mi się spodobały (chociaż druga wyszła ci nieco lepiej), po czym w „zaskakujący” sposób dowiedziałem się, że to wszystko było jedynie wizją przyszłości. Nie przedstawiłaś tego w oryginalnie, czytając to, wcale nie byłem zaskoczony, jednak miło, że trochę pomyślałaś i chociaż spróbowałaś czytelnika zainteresować.
 Główna bohaterka posiada nadprzyrodzone moce i najprawdopodobniej jeszcze ich nie opanowała – to również niezbyt zaskakujący motyw.
Jedynym ciekawym wątkiem są tutaj „oni”, czyli ludzie, którzy byli wstanie zmusić tę kobietę oraz Minotaura (chociaż on wyglądał na zadowolonego z takiego obrodu wydarzeń) do posłuszeństwa.

Rozdział pierwszy, część pierwsza
Początek pierwszego rozdziału również nie zdradza nam wiele. Poznajemy tajemniczą, starszą panią, której niestety nie polubiłem oraz Aroganckiego Dupka. Poza tym, że dowiedzieliśmy o śmierci matki, p r o s z ę   o   u w a g ę, nowej głównej bohaterki.
Okazuje się, że kochany narrator postanowił przedstawić wydarzenia z perspektywy poszukiwanej przez naszą uzdolnioną koleżankę dziewczyny.
 Ach, jeszcze ta wiadomość od staruszki, wybacz. Zapomniałem o tym chyba ze względu na to, iż jej nie lubię tak samo, jak pseudo i wymuszonych mądrości.
„Niedługo” i „coś” się wydarzy. Taka informacja od (najprawdopodobniej) samotnej kobiety z kotem nie brzmi zbyt realistycznie. Osobiście taką staruszkę uznałbym za szaloną. Jej rozterka na temat medalionu, który zwrócił uwagę Charlie, również wydaje mi się głupia. Myśl ogółem nierozwinięta i niespecjalnie ciekawa. Samo Ying i Yang symbolizuje dobro i zło oraz równowagę, dlatego nie rozumiem, po co zmieniać to na jakieś tandetne aniołki.
Ogólnie wydaje mi się, że wszystko będzie bardziej kręcić się wokół uczuć Charlie do Pana Wspaniałego niż jakiejkolwiek akcji. Trochę bólu po zmarłej matce się jeszcze dorzuci dla urozmaicenia, ale powiem ci szczerze, że mam zaszczyt znać dwie osoby, którym zmarły bliskie osoby. Żadna z nich nie ma takich urazów jak twoja postać i to trochę irytuje.
Ogółem nie zaciekawiło mnie to wszystko, a błędy odstraszały i z trudem zabieram się za drugą część pierwszego rozdziału. Ale to zasługa jedynie twojego opisu – dzięki niemu wciąż tli się we mnie nadzieja, że opowiadanie przejdzie nagłą metamorfozę.

Pierwszy rozdział, część druga
W końcu coś się dzieje. Czuć zbliżającą się akcję, jednak wciąż ten potworny niedosyt.
Nie za bardzo rozumiem, co organizacja charytatywna ma do wyłapywania talentów, ale może czegoś nie zrozumiałem? W końcu jest   d o k ł a d n i e   druga w nocy…

Dobrze, musisz mi wybaczyć, ale trzeciej części już w ogóle nie mam siły zacząć. Opowiadanie wlecze się jak flaki z olejem. Nie ma nic złego w przeciąganiu akcji, o ile jest to robione w ciekawy sposób. Mogłabyś wysilić się i wymyślić jakiś sposób na ciekawe przedstawienie bohaterów (DOPIERO W DRUGIEJ CZĘŚCI PIERWSZEGO ROZDZIAŁU DOWIADUJEMY SIĘ O KOLORZE WŁOSÓW CHARLIE). Postacie są opisane, ale sucho i wszystkie informacje otrzymujemy od razu, przez co ciężko cokolwiek zapamiętać i niczego nie pomieszać.
Podsumowując: 8/20


BOHATEROWIE

Jessamine – chciałbym się jakoś wypowiedzieć na jej temat, niestety niewiele na razie o niej wiemy. Dziewczyna potrafiąca przewidzieć przyszłość. Ciekawi mnie, dlaczego zamiast niej jacyś tajemniczy ludzie szukają naszej Charlie.
Charlene Morresay – nasza kochana Mary Sue, popularna, chociaż wcale popularna być nie chce, ładna, z idealnym wzrostem, świetnie się ubierająca… a, no i jeszcze wszyscy (z nieznanego mi powodu) jej poszukują. Nie jest postacią zbyt ciekawą czy zaskakującą.
Samantha Medan – ach, skoro już o niej mowa i przypomniałem sobie jej nazwisko, to pozwól mi na małą uwagę – mogłabyś od czasu do czasu napisać o niej „Medan”, a nie ciągle to „Sam”, „Sam”, „Sam”. W każdym razie najlepsza przyjaciółki Morresay. Jedno mnie zastanawia, a wręcz irytuje. Czy nie powinna nosić Hidżabu? Moim skromnym zdaniem postać niedopracowana.
Pani Muriel – nasza staruszka z kotem prawdopodobnie miała być mędrcem w przebraniu. Pomysł na nią, jak już mówiłem, wcale mi się nie podoba. Opowieść o medalionie była po prostu odrzucająca, a jej nagłe zmiany charakteru nie przywodzą na myśl kogoś tajemniczego a chorego psychicznie. To aż straszne, jak bardzo jej nie lubię.
Arogancki Dupek – czyżby jakiś Gary Stu? Nie wiem, skąd ta niechęć skierowana w jego stronę. W tym się z Samanthą zgodzę, główna bohaterka zachowuje się co najmniej dziwnie.
Podsumowując 2/10


BŁĘDY

Prolog
„Mart, niski mężczyzna, o ciemno brązowych włosach, noszący ślady niezbyt miłego traktowania przez życie, wyglądał na kogoś po czterdziestce.”
O cholera, jestem idiotą. Musiałem to przeczytać drugi raz, żeby zrozumieć, że Mart wydaje się być po czterdziestce, a nie wygląda (szuka wzrokiem) innego mężczyzny.
Bez przecinka po „mężczyzna”.

„Uzbrojony został w ciężkie kukiri o nieprzeciętnej długości 39cm.”
Liczby zapisujemy słownie.

„Gdyby nabrał odpowiednią siłę uderzenia doskonale wpasowałby się w ciało, mimo że przede wszystkim był używany do bardziej codziennych zajęć przez Nepalczyków - budowania, karczowania, rąbania drewna, kopania, ale także ciecia mięsa i warzyw czy oprawiania zwierzyny.”
Zabrakło ci przecinka przed „doskonale”. I przykro mi, ale takim nożem nie da się rąbać drewna.

„Mocniej ścisnęła metalowy uchwyt szerokiego ostrza o kształcie półksiężyca Intisar była jedną…”
Zgubiłaś kropkę.

„Spostrzegałam, że na jej długim (przecinek) prawym ramieniu okręcony został srebrny łańcuch z niewielkim hakiem na końcu, który luźno zwisał przy jej dłoni. Łatwo mogłaby zacisnąć na nim dłoń.”
Jeśli zwisał luźno, jest możliwość, że przy gwałtowniejszym bądź energiczniejszym poruszeniu się, hak jej samej zrobi krzywdę. A zważywszy na to, że, jak dowiadujemy się później, owy hak zawiera w sobie truciznę, myślę, iż z taką bronią długo by nie pożyła.

„Intisar była jedną z tych walecznych kobiet, która mogłaby po trupach dojść do celu.”
Zważywszy na fakt, iż piszesz w pierwszej osobie, wątpię, byś cechę charakteru mogła określić jednym spojrzeniem, nie uważasz? Taki właśnie minus tej perspektywy, przez nią nie można wyciągać podobnych wniosków. Powinnaś użyć (zamiast „była”) „wydawała się być”.

„Oparłam się o kraty pod tablicą, które oddzielały przyszłych walczących od areny. Ktoś mógłby pomyśleć, że robią to…”
Wychodzi na to, że kraty oddzielają od walczących, a ktoś mógłby pomyśleć, że robią to, bo jesteście tacy sami jak tłum. Cholera, to nie ma najmniejszego sensu. Żadne „robią”, jeśli już to „robimy”. W końcu piszesz to w pierwszej osobie, tak? Po drugie powinnaś uwzględnić w tekście, kim są „my”.

„Ktoś mógłby pomyśleć, że robią to, ponieważ myślą, że jesteśmy tacy jak tłum, którzy uwielbiają widowiska rodem igrzysk olimpijskich.”
Tłum to liczba pojedyncza, dlatego nie „którzy” a „który”.

„Tak jak ja przyglądała się jak Mart szykuje się do następnych uników, nawet nie próbując sięgnąć po broń.”
Powtórzenie („jak”).  A po „przyglądała się” (w takiej konstrukcji) powinien pojawić się przecinek. Osobiście napisałbym to w taki sposób: Tak jak ja przyglądała się Martowi, który szykował się do następnych uników, nawet nie próbując sięgnąć po broń.

„Mężczyzna miał wprawę w walce i był szybki, ale kiedy skocznia wyrzuciła Intisar w powietrze (co oznaczało, że ta walka jest nudna i widzowie potrzebują więcej akcji), która upadła prawie pod jego nosem (przecinek) jej twarz wykrzywiła się niebezpiecznie w wściekły grymas.”
A co ma piernik do wiatraka? Poza tym zdanie zostało błędnie skonstruowane.
Więc, po pierwsze:
Mężczyzna miał wprawę w walce i był szybki, ale kiedy skocznia wyrzuciła w powietrze Intisar (co oznaczało, że ta walka jest nudna i widzowie potrzebują więcej akcji), która upadła prawie pod jego nosem, jej twarz wykrzywiła się niebezpiecznie we wściekłym grymasie.
Po drugie, jak mówiłem – co ma piernik do wiatraka? Nie widzę powodu, dla którego zrobiłaś z tego zdanie przeciwstawne. Mart mógł mieć wprawę w walce i być szybkim, a Intisar i tak mogła wykrzywić twarz w grymasie wściekłości. Po usunięciu wtrąceń i dopełnień, wyszło z tego coś takiego: Mężczyzna miał wprawę w walce i był szybki, ale kiedy skocznia wyrzuciła w powietrze Intisar, jej twarz wykrzywiła się niebezpiecznie we wściekłym grymasie.

„Właśnie w tamtej chwili Intisar skoczyła w stronę Mart'a (przecinek) równocześnie zarzucając na niego łańcuch.”
Po „t” nie stawia się apostrofu.

„Mężczyzna, który nie spodziewał się takiego przebiegu wydarzeń, znieruchomiał, a po chwili hak, który odłączył się od niego (przecinek) wbił się w jego brzuch. Łańcuch zatoczył koło i precyzyjnie zacisnął się wokół jego szyi. Zauważyłam, że z jego końca wysunęła się dłuższa końcówka, która rozwarła się i wbiła mniej więcej tętnicę szyjną.”
O rany, nie potrafię sobie tego nawet wyobrazić. Do tego łańcuch zrobił to wszystko sam?
+ Zabrakło „w” przed „tętnicę szyjną” oraz powtórzenie „jego”.

„… dłuższa końcówka, która rozwarła się i wbiła mniej więcej tętnicę szyjną. Mart w ostatecznej próbie wyszarpnął ostrze z pochwy i wbił je w udo przeciwniczki, przecinając tętnicę.”
Powtórzenie („tętnice”).

„Byłam od nich oddalona pięćdziesiąt metrów, ale i tak poczułam metaliczny zapach krwi.”
Niestety to niemożliwe.

„Mart w ostatecznej, rozpaczliwej próbie zaczął ciąć go, jednak nieskutecznie.”
Meh, „Mart w ostatecznej, rozpaczliwej próbie zaczął go ciąć, jednak nieskutecznie”, tak to powinno wyglądać.

„A poza tym nikt stad nie mógł się dowiedzieć o mnie prawdy.”
Zgubiłaś ogonek. „A poza tym nikt stąd nie mógł dowiedzieć się o mnie prawdy”, tak to powinno wyglądać x2.

„Zastanawiałam się, czy w tym wężu znajdowała się jakaś trująca substancja. Żeby się tego dowiedzieć (przecinek) musiałam poczekać trzy minuty. Mart zamknął oczy i zaprzestał prób ratowania się.”
Opisując to, zapomniałaś chyba, że przecięto mu tętnice szyjną. Prawdopodobniej wcześniej umarłby z wykrwawienia.

„Intisar mogła szybciej zakończyć jego męki jednak tylko stała i patrzyła na niego.”
Zgubiłaś przecinek przed „jednak”.

„Gdybym nie obserwowała jej przez cały czas (przecinek) mogłabym nie zauważyć błysku żalu i przerażenia w jej oczach, kiedy ściągnęła to ustrojstwo z jego szyi (przecinek) w której krew przestała już płynąć.”
I kolejne zagubione duszyczki.
+ Nie powinno być raczej „z której”?

„Dostrzegłam również (przecinek) jak wąż został wyrwany z jego ciała i prawie niedostrzegalnie schował małe szpilki, z których skapnęła ostatnia kropelka zielonej substancji.”
Główna bohaterkę od tego dzieli co najmniej pięćdziesiąt metrów, czy ona jest jakimś nadczłowiekiem?

„Twoja kolej. Księżniczko.”
Przecinek przed tą „księżniczką”.

„- Twoja kolej. Księżniczko. - tylko siłą woli oderwałam skostniałe dłonie od  kraty i odwróciłam się w stronę tego pogardliwego głosu.”
„Tylko” wielką literą.

„Usiłowałam przybrać obojętną minę, ale nie jestem pewna, na ile mi się to udało.”
Zmieniłaś czas.

„Jednak wszystko straciło jakikolwiek sens, kiedy spojrzałam w jego niebieskie, prawie czarne oczy.”
Niebieskie, ale prawie czarne, hm? Ja mam szare spodnie. Ale są prawie fioletowe. Nie wiem, dlatego ludzie mylą je z dżinsem.

„…prawie czarne oczy. Miał na sobie tylko czarne skórzane spodnie…”
Powtórzenie („czarne”).

„I prawdopodobnie uratowało go tylko to, że ja wierzyłam, że byłam tylko zabawką, żeby wkurzyć jego szefa.”
Powtórzenie („że”).

„Robiłam wszystko, żeby nie nazwać go po imieniu, ponieważ wtedy mogłam udawać, że to nie on cały czas mnie przed czymś ratował, a teraz wystawiał na pewną śmierć.”
To zdanie jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Na tyle wręcz, że nie potrafię powiedzieć, co jest z nim nie tak. Nie wiem, co chciałaś przekazać.

„Tłum ryknął.”
Cały czas ryczy, o ile się nie mylę. Poza tym to dopiero połowa prologu, a usłyszałem to sformowanie już co najmniej trzeci raz. Mogłabyś się bardziej wykazać.

„Nie licząc oczywiście mojej 'tajnej broni'.”
Dlaczego użyłaś apostrofów?

„Zgodnie z regulaminem, można użyć swoją moc.”
Przecinek w tym zdaniu jest więcej niż zbędny.

„Chyba, że w ostatniej chwili go zmienią.”
I tutaj również.

„Wielki kształt pozostał na granicy światła, oczekując reakcji publiczności.”
I kolejne zdanie, którego nie rozumiem. Czy to znaczy, że Arsen stał w cieniu? Zdanie ładne, ale co z tego, jeśli czytelnik nie ma pojęcia, o co chodzi?

„Były całkowicie czarne, ale zauważyłam w nich namiastkę czegoś, co od biedy można by było nazwać inteligencją, albo raczej dzikością wynikającą ze zbliżającej się śmierci.”
Już wiemy, gdzie zgubił się przecinek sprzed chwili. Przed „albo” nie stawiamy przecinków.

„Były całkowicie czarne, ale zauważyłam w nich namiastkę czegoś, co od biedy można by było nazwać inteligencją, albo raczej dzikością wynikającą ze zbliżającej się śmierci. Mojej. W trzech grubych palcach trzymał włócznię. Najwyraźniej nikt nie sądził, aby do zabicia mnie potrzebował czegokolwiek więcej.”
Informację o broni Minotaura oddzieliłbym akapitem i nie za bardzo podoba mi się to dzikie wtrącenie („Mojej.”).

„Był czystą siłą, energią i furią przyobleczonymi w ciało, które tylko czekały, żeby się wyrwać.”
Wychodzi na to, że ciało to liczba mnoga i skądś chce się wyrwać.
To zdanie powinno wyglądać mniej więcej tak:
„Był przyobleczonymi w ciało czystą siłą, energią i furią, które tylko czekały, żeby się wyrwać.”

„15 metrów. 10. 8. 5.”
Chyba wspominałem już o tym, żebyś nie pisała licz cyframi, prawda?

„Zrobiłam salto w tył i opadłam na kark minotaura, który akurat w tym czasie dobiegł do miejsca, w którym przed sekundą stałam.”
Przed momentem „Minotaura” napisałaś wielką literą.
+ Powtórzenie („który”/”którym”).

„Arsen nie zwrócił na to uwagi, tylko nadal biegł z czerwienią która zastąpiła białka jego ludzkich oczu.”
Nie żebym coś sugerował, ale trochę tego „który/a/e” nadużywasz. A tutaj zapomniałaś o przecinku (przed „która” oczywiście).

„Piasek nie zdołał zamortyzować uderzenia i potoczyłam się dalej (przecinek) wzbijając dookoła tumany piasku, przez co tłum nie mógł zauważyć (przecinek) w jakim stanie się znajduję.”
Powtórzenie („piasek”/”piasku”).
Nie można się znajdować w jakimś stanie. Możesz w nim być.

„Jednak nie mogłam tego zobaczyć i ocenić wizualnie szkód, ponieważ leżałam na brzuchu i nie mogłam znaleźć w sobie siły, aby się odwrócić na plecy.”
Kolejna dawka powtórzeń („nie mogłam”).

„Sięgnęłam w głąb siebie, aż odnalazłam ten jeden punkt, który dawał mi siłę do wszystkiego. I uwolniłam tę moc, która we mnie drzemała.”
Powtórzenie… Chciałbym się uczepić o te obrażenia, że powinna wić się z bólu, płakać, krzyczeć, ale rozumiem, że nie jest w stu procentach człowiekiem, wiec niech będzie.

„Słuchając głosu rozsądku wstałam i ruszyłam w stronę minotarura. Jednak nagle coś leżącego w piasku mignęło mi przez sekundę. Pochyliłam się po to i zorientowałam się, że to mój naszyjnik. Zacisnęłam na nim palce i wstałam.”
Z tego, co napisałaś, w trakcie wykonywania tej czynności już stałaś.
+ Zabrakło przecinka przed „wstałam”.
+ Coś mignęło ci w piasku przez sekundę? To nie brzmi dobrze.

„Tłum ryknął, gdy zobaczył, ze nadal żyję oraz, że jestem cudownie ozdrowiona.”
Zbędny przecinek przed „że”.

„Walka nie przeszkadzała mi.”
Ech, „Wala mi nie przeszkadzała”, tak to powinno brzmieć.

„Walka nie przeszkadzała mi. Właściwie.. spodobała mi się.”
Małe misie nie lubią, kiedy pojawiają się powtórzenia („mi”).

„Minuty mijały, siekane na drobiny nieustającym gradem lśniących ostrz.”
Następny zagubiony przecinek, którego tutaj być nie powinno, rzecz jasna.

„Moim zadaniem było wdrążenie miecza w oko. Tylko tak mogłam to zakończyć.”
Dlaczego tylko tak?

„Błysnął metal i srebrne kolce wyrosły z pleców golema, wbiły się w moje trzewia (przecinek) przyszpilając mnie.”
Golem to Minotaur. 

„Jej brat był słodki, że tak się o nią troszczył, ale przeżywała podobne sny już od jakiegoś czasu.”
To zdanie przeciąłbym na pół i od wzmianki o snach rozpoczął nowy akapit.

„Tworzyli drużynę - ona mówiła mu o swoich snach, a on próbował je zmienić.”
Trochę słaba ta drużyna.

„Dopiero tym razem Sophie ogłosiła kto walczy.”
Przecinek przez „kto”.

„„Zrozumiałam, że ona należy do tej samej grupy co ja - przymuszonych do udziału w igrzyskach. I po raz pierwszy kogoś zabiła.”
I jeszcze to z trochę wcześniej. Skąd ta kobieta mogła wiedzieć o tamtej skoczni?

Rozdział pierwszy, część pierwsza
„Sam zawsze najlepiej radziła sobie z nauką, a nikt z naszej okolicy nie dorastał jej w tym do pięt.”
Skoro uczyła się najlepiej, to oczywiste, że nikt nie dorastał jej do pięt. Masło maślane maślani się.

„Tym razem miała na sobie złoto-brązowe, krótkie body, ciemno brązowe buty na obcasie, a jej szczupłe ramiona opinała czarna, krótka, dżinsowa kurtka. Do tego dodała ciemną torbę na książki.”
A hidżab czy coś? Poza tym widziałaś kiedyś body? One wyglądają jak majtki połączone z bluzką. Wątpię, by ktoś przechadzał się z dupą na wierzchu.
Ty mała cholero, siedziałem sobie akurat w kuchni z laptopem na stole, kiedy przychodzi mój ojciec i z głupia pyta, co robię, po czym zaczyna mi czytać nazwy stron, które miałem włączone: „Charlie XCX”, „Subiektywne „coś tam”” i nagle „Islam”, „Dżihad”… i „DZIECKO, CO TY ROBISZ”.
Oczywiście było napisane „Hidżab” (zapomniałem, jak to się nazywa), a on się już zagalopował, w każdym razie prawie popłakałem się ze śmiechu. Ciekawe tylko, co mój biedny ojciec sobie pomyślał?

„Sam i ja mierzyłyśmy prawie tyle samo, jednak przewyższała mnie o dwa centymetry.”
„Sam przewyższała mnie o dwa centymetry” – tyle wystarczy.

„Mimo że nic więcej nie dodałam moje znaczące spojrzenie wystarczyło, żeby w powietrzu unosiło się nieme: "Znowu?"”
Przecinek przed „moje”.

„Mój dom znajduje się na końcu północnej części ulicy Railroad Ave W w Aurorze MN w hrabstwie St. Louis.”
Czas, mylisz czas.

„Jeśli nie wypiję od rana trochę Espresso (przecinek) lepiej do mnie nie podchodzić. W każdym razie mam wtedy dosyć niesympatyczny humor.”
Czas (na przygodę~).
+ Od rana? Od rana do wieczora, do popołudnia, do pierwszej, drugiej, trzeciej? Chyba powinno być „z rana”.

„Jest to mały sklepik spożywczy, urządzony w lekkim odcieniu kawowego brązu, a na szyldzie widniały małe ziarenka kawy, kapusta i jagody.”
Wyjątkowo zgubiłaś „którego” – „na którego szyldzie widniały małe ziarenka kawy, kapusta i jagody”.
+ Bez przecinka po „spożywczy”.

„Dino's prowadzi drobna kobieta („podchodząca” by się przydało wstawić) pod sześćdziesiątkę o imieniu Muriel. Jest sympatyczną osobą i dlatego nikt nie naśmiewa się z tego szyldu. Pani Muriel często myli mnie ze swoją siostrzenicą Jane, która ma dwadzieścia dziewięć  lat, urodziła się w Rosji, jest Gotką z niebieskimi włosami i piercingiem Venus Bite. To bardzo miłe, że szesnastoletnia ruda Amerykanka, (bez przecinka) urodzona w Chicago jest tak łudząco podobna do Rosjanki z niebieskimi włosami.”
Czas.

„Gdy otworzyłyśmy drzwi, w środku rozległ się dzwonek. Były one masywne i same się zamykały.”
To powinno wyglądać tak:
„Dzwonek rozległy się, gdy otworzyłyśmy drzwi. Były one masywne i same się zamykały.”
+ to się nazywa automatyczne zamykanie.

„Z tyłu sklepu wyszła drobna, siwowłosa staruszka, (bez przecinka) ubrana w delikatny sweterek w kolorze borówek i zielone spodnie z materiału.”
Nie żebym się na modzie znał jakoś szczególnie, ale chyba wszystkie ubrania są z materiału.

„W końcu zdecydował się nie robić szopki i wyskoczył przez okno. Z tyłu sklepu wyszła drobna, siwowłosa staruszka, ubrana w delikatny sweterek w kolorze borówek i zielone spodnie z materiału.”
Oddzieliłbym to akapitem.

„Czasami brałyśmy coś też dla  Cleo albo dla Jess z którymi przyjaźniłam się już od przedszkola…”
Zgubiłaś przecinek przed „z którymi”.

„Czasami brałyśmy coś też dla  Cleo albo dla Jess z którymi przyjaźniłam się już od przedszkola,  jednak tym razem żadna z nich nie napisała, że ma na coś ochotę. Podczas przyrządzania kaw, odpowiadałyśmy na pytania Pani Muriel. Zazwyczaj dotyczyły one naszych rodziców, szkoły lub imprez, które odbywały się w mieście.”
Jest dużo słów, którymi to „które” można zastąpić, np. „jakie” lub po prostu inaczej sformułować.

„Sądzą, że za tymi wszystkimi wypadkami stoją terroryści, albo jeszcze gorzej.”
Zbędny przecinek (przed „albo”).

„Równowaga musi trwać i dlatego istnieje i czerń i biel.”
Nadużyłaś tych „i”. Poza tym przed „i biel” powinien pojawić się przecinek.

„No dziewczynki.”
Przecinek przed „dziewczynki”.

„A poza tym nie mogłam brać na poważnie wszystkiego, co starsza pani nam mówiła. Wyciągnęłam telefon, kiedy usłyszałam cichy dźwięk sms.”
Oddzieliłbym te dwa zdania akapitem. Do tego nie „sms”, ale „smsa” lub „esemsa”.

„Cleo popędzała nas, żebyśmy się pośpieszyły.”
Masło maślane maślani się.

„Akurat wtedy drzwi gwałtownie się otworzyły, uderzając w moją dłoń, trzymającą karton. A kawa przechyliła się i cała jej zawartość wylała się na mnie.
     Krzyknęłam i upuściłam telefon, kubek i torebkę na ziemię. Złapałam za rogi bluzki i zrzuciłam ją z siebie najszybciej jak mogłam. Upadła na ziemię z mokrym plaśnięciem.  Szybko wachlowałam dłonią miejsce, tuż nad krawędzią mojego stanika, które już zaczynało robić się czerwone. Sam szybko wyciągnęła chusteczkę z torby, wylała na nią zimną wodę i przycisnęła do mojej klatki piersiowej.z”
Wszystko opisane jest okropnie chaotycznie, co jedynie potwierdza to z dupy wzięte „z”.
Tak od razu skóra jej poczerwieniała? Oparzyłaś się kiedykolwiek? Akurat miałem taki przypadek z dwa tygodnie temu i w pierwszej chwili nie boli w ogóle (może jest to spowodowane szokiem, nie wiem, przyznam, że się nie znam) i dopiero później zaczyna piec, skóra robi się czerwona i tym podobne.
I czy bluzka na pewno może upaść z mokrym plaśnięciem?

„Wylałam na siebie gorącą kawę tylko po to, żeby zwrócić twoją uwagę Wasza Wysokość.”
Przecinek przed „Wasza Wysokość”.

„Ale jeszcze żadna nie paradowała przede mną w samym staniczku”
A tutaj zgubiłaś kropkę.

„Znałam ten kształt. W kształcie kółka, z dwoma łezkami w środku.”
Powtórzenie („kształt”/”kształcie”).

„Ja mówię na to dwa anioły.”
Jeśli to nazwa, powinnaś napisać to wielką literą.

Rozdział pierwszy, część druga
„ Sam zaparkowała samochód, akurat w chwili, gdy wybijał pierwszy dzwonek oznaczający, że do lekcji zostało jeszcze pięć minut. W drodze do akademii wyciągnęłam z torebki lusterko i upewniłam się, że nie widać śladów łez na mojej twarzy. Cicha muzyka radio wciąż rozbrzmiewała w samochodzie, aby po chwili ucichnąć, gdy Sam wcisnęła przycisk.”
Powtórzenie („samochód”/”samochodzie”).
+ Muzyka może dobiegać z radia, a nie samo radio. Poza tym owe „radio” się odmienia.

„Zawsze marzyłam, żeby się do niej dostać i uciec od tych wszystkich mięśniaków, Gotów czy zwykłych (przecinek) bezmózgich królowych balu, które udawały, że są naprawdę ' kimś'.”
Po co te apostrofy?

„Kiedy upchnęłam w niej swoją torbę ruszyłyśmy wraz z Sam wzdłuż korytarza do kaplicy.”
Zgubiłaś przecinek przed „ruszyłyśmy”.
+ „Do niej” wydaje mi się bardziej pasować.

„Drzwi do niej były wielkie (przecinek) w gotyckim stylu, z kratkowanym zabezpieczeniem jak w niektórych kościołach.”
Wcale nie wybiła pierwsza, heh.

„W ich pobliżu kotłowali się pierwszoklasiści, którzy nadal byli nerwowi kiedy w całej szkole rozlegał się komunikat z prośbą o przybycie do kaplicy.”
Zabrakło ci przecinka przed „kiedy”, a skoro już o tym mowa, to użyłbym raczej innego słowa. Może „po tym jak w całej szkole…” brzmi sensowniej?

„Jednak najwyraźniej nie miała ochoty ze mną rozmawiać po tym co wydarzyło się pół godziny wcześniej.”
A gdzie przecinek przed „co”?

„Sam uśmiechnęła się pod nosem z kpiną. - Panna Wszechwiedząca się zbliża!”
Zapomniałaś to od siebie oddzielić.

„Czułam się dziwnie, kiedy nadal jej nie spotkałam.”
Zbędne to „nadal”.

„Założyli je we wrześniu, w Nowym Jorku.”
A tu zbędny przecinek.

„Na korytarzu rozbrzmiał kolejny ostateczny komunikat: "Wszyscy uczniowe proszeni się o niezwłoczne udanie się do kaplicy. "
Wymieniłyśmy spojrzenia i ruszyłyśmy bez słowa do kaplicy.”
Po pierwsze literówka (uczniowie), po drugie powtórzenie („kaplicy”).
+Proszeni SĄ, nie SIĘ.

„Każdy rocznik liczył sobie tylko czterdzieści osób, mieściliśmy się wygodnie w kaplicy, na odpowiednich miejscach - czwarta i pierwsza z przodu, oddzielone przejściem, a trzecia i druga z tyłu.”
Zbędny przecinek (przed „na” i „oddzielone”).

„Chodziły plotki, że uczyła się w szkole publicznej, ale błyskawicznie przystosowała się do aksamitnej opaski, sztruksowych spódnic do kolan oraz eleganckiego sposobu mówienia charakteryzujących dziewczęta z Holly's.”
Charakteryzującego, a nie „charakteryzujących”.

„Mam dla was bardzo interesującą nowinę i jestem pewna, że wyda wam się ona naprawdę godna waszej uwagi…”
Powtórzenie („was”/”waszej”).

„…na pierwszy rzut oka widać było podekscytowanie pani dziekan.”
Nazwałaś ją tak już trzeci raz. Myślę, że nie obraziłaby się, gdybyś określiła ją „kobietą”, „panią” ect.

„Mam również przyjemność ogłosić, że w ciągu najbliższych tygodni w naszej szkole rozwijać będzie się prawdopodobnie już wam znana, Organizacja Immortal Clan.”
Niepotrzebny przecinek przed „Organizacja”.

„Ani ja, ani moje przyjaciółki nie chciałyśmy być ' na topie ' i nie miałyśmy nic przeciwko, zwłaszcza, że Rebecka była naprawdę w porządku.”
Mam dość upominania cię o te apostrofy.

„Sam podniosła wzrok znad magazynu kiedy poczuła ruch powietrza i rzuciła niechętne spojrzenie plecom Rebecki.”
A gdzie przecinek przed „kiedy”?

„Nie przepadała za nią w to z wzajemnością, jednak obydwie strony próbowały tego nie okazywać.”
Jakaś podła literówka musiała ci się wkraść. Chodziło chyba o „za nią i to z wzajemnością”, jak mniemam.

„Gdy wychodziłam z kaplicy, poczułam zimne dreszcze. Odwróciłam się i spojrzałam na postument  (przecinek) wprost w ciemne oczy Shashan. Wzdrygnęłam się i wybiegłam z kaplicy.”
Znowu ta „kaplica”. Możesz zastąpić to chociażby „pomieszczeniem”, nie wiem.
Podsumowując: 4/20


Strony/gadżety

Tutaj nie ma co się rozpisywać. Wszystko ładne i uporządkowane.
Osobiście jedynie tego licznika wyświetleń nie lubię. Nie jest zbyt urokliwy, ale to już winna blogspota.
Podsumowując: 10/10





Łącznie: 30
Ocena: Dopuszczający
Ech, nie spodziewałem się, że ocena będzie aż tak słaba. Chciałbym przeczytać więcej, żeby zmienić zdanie, ale to tylko zachcianka mojego zbyt miękkiego serca obawiającego się wyrzutów sumienia. Opis, jaki mi podesłałaś, był ciekawy. Ale sama widzisz, ile znalazło się błędów. Jeszcze młodziutka jesteś, można ci to wybaczyć i życzyć szczęścia. Myślę, że mimo wszystko (kiedy opanujesz interpunkcje, powtórzenia, zdania podrzędne, nauczysz się ładnych opisów, których nieco mi tutaj zabrakło, itp) napiszesz jeszcze coś, co mi się spodoba. Taką przynajmniej mam nadzieję. 
Powodzenia. 



4 komentarze:

  1. Pierwsza myśl po zobaczeniu nazwy mojego bloga w poście: Będzie źle.
    Pierwsza myśl po przeczytaniu oceny: Mogło być gorzej.
    I właściwie jest to prawda. Jestem dosyć rozczarowana sobą i tymi błędami - ah, te przecinki... Postaram się je wszystkie poprawić, no i zostaje mi tylko wyjaśnienie niejasności:
    - Nagłówek, jak i cały szablon nie powstał na moje zamówienie, o czym napisałam w informacjach. Miałam niezły problem z znalezieniem czegoś, co chociażby w minimalnym stopniu pasowało do mojego opowiadania. Wydaje mi się, że ze wszystkich szablonów, które ustawiłam u siebie, ten sprawuje się najlepiej.
    Tytuł mojego bloga, to nie tytuł mojego opowiadania, jednak wiem, że również ma znaczenie. Wiem również, że znaczy on: "Niemożliwy do zrealizowania", chociaż moja definicja tego słowa jest trochę zdeformowana. Wymyśliłam sobie, że będzie to oznaczało coś w stylu: "Niemożliwe, że to się stało". Wiem, że kręcę i takiego wyjaśnienia w słowniku się nie znajdzie, jednak jestem trochę specyficzną osobą.
    Co do treści: Nie jestem specjalistą w tych dziedzinach, prawdopodobnie większa część tego, co napisałam nie ma żadnego sensu, ale postaram się to jakoś poprawić.
    Nie mam do końca jak skomentować prolog, ponieważ właściwie argumentów na ten temat nie posiadam. Muszę przyznać, że zbyt oryginalne to nie jest, ale jakoś zacząć musiałam. Poza tym, cała ta wiedza, którą miała narratorka w prologu, skąd ją posiadała i tak dalej, ma zostać wyjaśnione w kolejnych rozdziałach.
    Dobra, to teraz ten "cudowny" rozdział pierwszy.
    Starsza pani, owszem, była trochę szalona i chciałam to ukazać już po wyglądzie jej sklepu. Osobiście nie uważam się za osobę wielce inteligentną i nawet nie starałam się, żeby wypowiedzi kogokolwiek brzmiały mądrze. O tych Aniołach postanowiłam trochę powymyślać, skoro pani Muriel - starsza pani - miała lekkiego bzika, po prostu według mnie lepiej pasowało takie coś. To "niesamowite coś" , które miało nadejść, również było tylko jej wymysłem i właściwie nie było sensu, żeby zwracać na to uwagę. Gdybym chciała, żeby to miało znaczenie, bardziej bym to rozwinęła, ale chyba powinnam to zaznaczyć, żeby nie było na tym tle nieporozumień.
    Uczucia uczuciami, ale czy to, że te dwie osoby, nie są aż tak, powiedzmy, wrażliwe z powodu stracenia bliskiej osoby, jest powodem, dla którego moja postać miałaby to olać? Może chciałam, żeby było jasne, jak blisko ze sobą były?
    Może i w tym rozdziale zbytnio akcji, samej w sobie, nie było, ale nie od razu Rzym zbudowano.
    Nikt nie każe komukolwiek doszukiwać się sensu w rozdziale drugim, ponieważ w pewnej chwili zaznaczyłam - a przynajmniej ja tak sądzę, ale może to dlatego, że dla mnie jest to raczej oczywiste - dziwne zachowanie uczniów oraz nauczycieli. Jednak nie od razu mogłam napisać: "Halo, oni są w jakimś transie i nie widzą w tym nic dziwnego, huh, jakie to dziwne". Wiem, że taka organizacja mało ma z tym wspólnego. O tym akurat dopiero będzie i naprawdę, nie mam żadnych pretensji o zaznaczenie tego faktu, bo jest to logiczny argument. Mam tylko nadzieję, że nie brzmię jak urażone dziecię.
    Jessaminne nie jest szukana, ponieważ znajduje się już w sidle. Nie będę się nad tym rozwodzić, ale po co szukać osobę, którą ma się w garści? Powiem tylko, że szpiedzy mogą być wszędzie.
    Charlene nie chce być popularna i tak dalej, ale jest, ponieważ dla tego również są powody. Może się mylę, ale najwięcej uwagi zwraca się na tych, którzy odstają od reszty, czyż nie? O tych emocjach nie mówię, ponieważ specjalnie wszystko zostało zaznaczone, aby zwrócić na to uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sam, Sam, Sam. Lubię to imię. Nie nazywałam jej po nazwisku, ponieważ po prostu tego nie toleruję.
    Ogółem Medan nie musi się zakrywać. Z tego co wiem, ale może się mylę, nie wszyscy wyznający tą religię muszą praktykować akurat ten zwyczaj. Co do jej ubioru: inspirowałam się ubraniem mojej znajomej, której BODY nie wyglądają jak "majtki połączone z bluzką", tylko ładnie leżą i wcale nie trzeba chodzić z dupą na wierzchu. Ale co ja tam wiem o modzie.
    Jak już mówiłam, pani Muriel nie była przebranym Gandalfem, tylko po prostu dziwną staruszką z kotem. Nie miałam zamiaru poprzez nią prawić mądrości, które trzeba zapamiętać przez całe życie.
    Błędów jest masa, przyznaję bez bicia, więc skomentuję tylko niektóre.
    Oparzenie Charlie wystąpiło tak szybko, ponieważ ogółem nie tylko jej uczucia i myśli wariowały, ale również ciało się zmieniało. Tak, oparzyłam się kiedyś. A to, że nikt tego nie skomentował: "O Boże, co się z tobą dzieje, do szpitala natychmiast" coś znaczy. Po prostu wiedzieli, że nic jej nie będzie i rozumieli co się z nią działo. Trochę zagmatwane, czyż nie?
    Co do tego noża - z tego co czytałam, można, ale może pomyliłam nazwę.
    Z tym zapachem to możliwe, ale tylko w moim opowiadaniu, he he.
    „Robiłam wszystko, żeby nie nazwać go po imieniu, ponieważ wtedy mogłam udawać, że to nie on cały czas mnie przed czymś ratował, a teraz wystawiał na pewną śmierć.” - To zdanie można zrozumieć po przeczytaniu rozdziałów - nie polecam - i przy okazji dowiedzieć, się kim on jest.

    Ciesze się, że z tych wielu błędów wyszło aż dwa. Właściwie w trakcie czytania oceny myślałam, że nie załapię się nawet na tyle. Nie mam zamiaru zachęcać do czytania kolejnych rozdziałów, bo po co się męczyć? Albo się kogoś zainteresuje, albo nie.
    Postaram się poprawić wszystkie błędy i pamiętać o tym. Dziękuję, za szczerą ocenę.
    Pzdr
    I tradycyjnie przepraszam za błędy, które na pewno w tym monologu występują.
    A co do tej konfrontacji... XD - tak, naprawdę musiałam.

    Poza tym, komentarze są dwa, ponieważ w jednym wszystko nie chciało się zmieścić... - po raz drugi mam ochotę napisać "XD"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może się wtrącę, bo to w sumie ja - sprawdzając błędy Adverta - natrafiłem na owe body. I tak, wiem, co to body, ponieważ trzymam się z dziewczynami.
      Body wygląda mniej więcej tak:
      http://www.misterna.pl/zdjecia/59/021-cz-body-d.jpg
      Co prawda są różne, z krótkim rękawem, z długim, z dekoltem lub bez, ale dół bez względu na wszystko wygląda tak samo.
      Nie wiem, może pomyliłaś tę część garderoby z inną.

      Usuń
    2. Och, ulżyło mi, kiedy usłyszałem, że ta staruszka to nie uosobienie twoich mądrości, a naprawdę jakaś szurnięta baba. Naprawdę.
      Rzeczywiście wiele rzeczy mogło wyjść z czasem, jednak opisywałem swoje aktualne odczucia.
      Wiem, że z akcją warto chwilę poczekać, potrzymać czytelnika w napięciu, ale to trzymanie w napięciu również powinno być zachęcające i interesujące. Jak mówiłem brakowało trochę opisów, bohaterów mieliśmy przedstawionych na tacy, brakowało jakiegoś elementu zaskoczenia, rozumiesz o czym mówię, prawda? Suche fakty są nudne.
      Chciałem coś jeszcze napisać... ale zapomniałem. W każdym razie cieszę się, że cię to nie zniechęciło.
      + Ech, nie musisz obchodzić się z moją oceną jak z jakąś porcelanową filiżanką. Dobrze chociaż, że w pewnych wypadkach wstawiłaś się za swoim opowiadaniem, bo krytyka krytyką, ale pamiętaj, że nigdy wszystkich nie zadowolisz. Wierzenie w swoje umiejętności nie równa się do bycia rozkapryszonym dzieckiem. Piszę to dlatego, że wydajesz się być mimo wszystko rozczarowana. Niekoniecznie sensownie.

      Usuń