piątek, 12 września 2014

[005] http://taernia.blogspot.com/



Pierwsze wrażenie
Szablon jest świetny, kolorystyka bardzo przypadła mi do gustu, po prostu brawa dla autora! W końcu jakiś szablon, który zdaje się mieć związek z opowiadaniem.
Jedyne czego mógłbym się uczepić to czcionka przy podstronach po lewej stronie – słowo „Strony” zlewa się z nagłówkiem. A skoro już o tym mowa to w postach (czcionka) mogłaby być nieco większa. Drobniejszy druk moim zdaniem jest ładniejszy, ale czytanie go nie wprawia w zachwyt. Łatwiej o zgubienie linijki, a i dla pomocy wzrokowi pojawia się trzeba zbliżenia twarzy do monitora, co dla oczu, jak wiadomo, niezbyt korzystne.
Wcześniej przeglądając stronę, pomyślałem, że będę musiał uczepić się o brak informacji na temat opowiadania. Uratowała cię jednak belka. „Opowiadanie o ludziach piasku” – na dobrą sprawę jest to zachęcające. Nie często zdarza się spotkać z tekstami o wymyślnej tematyce, dlatego wydaje mi się, że czytelników szukających nowości i odskoczni od dzikich romansów, wampirów i wilkołaków, powinno to zainteresować przynajmniej na tyle, by sięgnąć po prolog.
Podsumowując: 8,5/10


Treść
Pomysł oczywiście oryginalny – o co ostatnio bardzo ciężko. Jednak oryginalność to nie wszystko. Akcję trzeba dobrze przedstawić, przyozdobić – urozmaicić. W twoim opowiadaniu wszystko dzieje się bardzo szybko – prolog minął błyskawicznie niczym streszczenie bez żadnego dreszczyku, czytelnik dostał wszystko jak na tacy. Niby każdy posiada swój styl i początek napisany w takim stylu mógłbym przełknąć, jednak wszystkie rozdziały są tak samo oschłe i niemal wyprute z emocji. To jest taki minus mężczyzn – często zdarza się, że nie potrafią opisywać uczuć.
Poza tym chciałbym wrócić do tej aż-nazbyt-szybkiej-akcji. Ogólnie pomysł nie wydaje się zły, jednak wszystko to wciąż wygląda jak streszczenie. Brakuje temu bardziej rozbudowanych opisów. Przez to wydaje się (lub naprawdę tak jest), jakbyś miał ubogie słownictwo i nie potrafił go wykorzystać.
W każdym razie z każdego twojego rozdziału (chociaż i tak są krótkie) równie dobrze mogłyby powstać trzy bardziej rozbudowane. Wszystko czytałoby się o wiele lepiej, gdyby między opisami sytuacji pojawiły się jakieś przemyślenia bohaterów, więcej ich uczuć; miłości, przyjaźni, wątpliwości. Dobrym tego przykładem jest śmierć Trevora. Wzmianka o niej była tak krótka, jakby był jedynie nieważną drugoplanową postacią i chociaż drugoplanową owszem był, to jednak miał duże znaczenie. To przez niego wszystko się zaczęło, wydawał się być dobrym człowiekiem, silnym, doświadczonym przez los i potężnym. Takich ludzi się podziwia i powinno się ich pokazywać. Myślę, że gdyby czytelnicy lepiej go poznali, nie jeden mógłby się nawet wzruszyć. W takim jednak przypadku, kiedy wszystkie cechy, które wymieniłem, są jedynie domysłem, jego śmierć minęła niemal niezauważona.
O Jacobie chyba zapomniałeś, a szkoda. Bardzo ciekawym wątkiem mogłaby być jego zazdrość o dowództwo, które przejąć miał Steven. Zdaje się, że chciałeś zrobić z niego dobre człowieka, jednak zazdrość to uczucie bezwarunkowe, ludzie nie mają na nią większego wpływu. Mógłbyś przedstawić jego rozterki, pokazać jak przeżył śmierć „ojca” (to tyczy się w sumie i Jacoba i Stevena). Był w końcu ważnym człowiekiem w życiu obojga mężczyzn, więc to wydarzenie powinno na nich jakoś wpłynąć. Następnym ciekawym wątkiem mogłaby być jakaś trauma. Cokolwiek.
Następna dziwna sprawa. Chodzi mi o wodza tego wrogo nastawionego plemienia. Wydaje mi się dziwny fakt, że ot tak pozwolił chłopakowi buszować po jego terenie, nawet jeśli później poszedł upewnić się czy chłopak mówił prawdę. W końcu skoro tak mu na tym zależało, kamień musiał być wartościowy. Dlaczego miałby mu go oddawać? Tacy mędrcy są mile widzianymi postaciami, oczywiście, nawet jeśli rozprawiam ci o swoich wątpliwościach, nie mam nic przeciwko temu. Mogłeś jednak w jakiś sposób zaznaczyć to dziwne zachowanie. Mężczyzna złapał kogoś, kto uważał się za przyszłego wodza Tearnii. Biorąc pod uwagę nienawiści tamtejszej ludności, czy zabicie go w ramach „za dość uczynienia” nie uradowałaby ludu? Myślę, że Steven nie jest takim idiotą i taką możliwość mógł chociażby przemyśleć, odpukując później w niemalowane drewno.
Ogólnie jestem oczarowany „Grą o tron” (chociaż jak na razie dane było mi przeczytać dopiero pierwszy tom), zapowiadało się, że będzie to tekst nieco zbliżony. Trochę się zawiodłem. W twoim opowiadaniu, jak już powtarzam setny raz, brakuje mi uczuć. Miłość, pożądanie, rządza władzy – gdzie to wszystko się podziało? Czy w tym plemieniu nie ma nikogo, kto widząc Stevena nie czułby odrazy i nie spróbowałby się z nim dla zyskania „korony”? Bardzo lubię tego rodzaju intrygi.
Dziwi mnie zawziętość Stevena. Chłopak mówi, że wcale władzy nie chce, sam twierdzi, iż się nie nadaje. Dlaczego zatem tak się stara? Chce wypełnić wolę ojca, rozumiem. Jednak czy posunąłby się tak daleko bez (niemal) namysłu? Dążenie do celu bardzo kształtuje bohaterów (skoro już o tym mowa to bardzo nie lubię sformułowania „Bohater”, wolałbym już, żebyś pisał „brunet”/”szatyn”/”blondyn” etc.), do tego często, ci naprawdę oddani dobrej wierze, zyskują ogromną sympatię czytelnika. Takich osób po prostu nie da się nie lubić. U ciebie mamy mężczyznę, który jak twierdzi wodzem zostać nie chce, mimo wszystko stara się, jednak nawet próby, jakie pozytywnie przeszedł, go nie cieszą. Jeśli sam Steven nie pała entuzjazmem, to ciężko, by za niego robił to czytelnik, prawda? Po co dopingować kogoś, kto zamiast spełniać swoich marzeń, wypełnia prośby innych ludzi? Co innego napisałbym, gdyby przez to chciał ochronić swoje plemię przez jakimiś niegodziwymi rządami – nic na to jednak nie wskazuje.
Jestem fanem anime, ostatnio bardzo spodobały mi się te sportowe. Wiesz, dlaczego? Bo obserwuję, jak (zwykle) niepozorny bohater powoli spełnia marzenia. Patrzysz, jak walczy, jak się stara i ciężko ci go nie podziwiać, z napięciem oglądasz odcinek po odcinku, by upewnić się, że jego starania nie poszły na marne. A jego porażkę czasem odbierasz niczym swoją własną.
Wracając jeszcze do tych pierwszych rozdziałów zastanawia mnie fakt, jak to możliwe, że zostały już przygotowane te wszystkie zadania, po czym przeskakując do piątego – naprawdę w Tearnii nie ma żadnej kobiety? Skąd w takim razie tak nikłe zainteresowanie Stevena Judy? I ogólnie ciężko to sobie wyobrazić.
No, się rozpisałem, przyznaję, ale nie chciałbym, żebyśmy źle się zrozumieli. To irytujące, kiedy trafiasz na bloga, gdzie roi się od błędów, jak u mnie w dzieciństwie roiło się od pszczół, kiedy mój świętej pamięci sąsiad miał piętnaście uli i resztkami silnej woli przekonujesz się, że poza tym nie jest tak źle, chociaż mdli cię na następny rozdział. Ale bardziej irytujące, a raczej smutne, kiedy trafiasz na bloga, gdzie całkiem dobry pomysł jest tak słabo realizowany.
Wszystkie informacje, które pojawiły się w prologu (tak, wszystkie, naprawdę) mogłeś powoli ujawniać w kolejnych rozdziałach. Kiedy człowiek wszystko wystawione ma jak na tacy, co ma go zaciekawić? Coś w końcu musi potencjalnego czytelnika zachęcać do sięgnięcia po kolejny rozdział, nie uważasz?
Gdybyś każdą z tych misji rozbił na kilka rozdziałów, nieco je utrudnił, dodał więcej ryzyka na niepowodzenie, ba!, a nawet śmierć Stevena, myślę, że byłoby to bardziej interesujące.
Tak jak mówiłem, teraz przypomina to bardziej streszczenie.
Podsumowując: 10/20

Bohaterowie
Chciałbym tu coś napisać, jednak nie potrafię. Najbardziej znaną mi postacią jest Steven. Jednak nadal ciężko jest cokolwiek o nim powiedzieć. Mówiłem już trochę wyżej, że zmieniłbym jego podejście, które do czynów w ogóle nie pasuje.
Dodam ci parę punktów za Trevora, bo trochę go polubiłem.
Podsumowując: 4/10

Błędy
Prolog
„Trwała burza piaskowa. Nie jest to rzadkie zjawisko.”
Mam nadzieję, że zdążyłeś już zauważyć swój błąd. Jeśli nie, to będę na tyle miły, by ci go przybliżyć. Chodzi mi oczywiście o czas, w pierwszym zdaniu użyłeś przeszłego, a już w kolejnych pojawia się teraźniejszy. Powinieneś zdecydować się na jeden z nich.

„Wręcz przeciwnie, mieszkańcy Taernii przez ostatnie 20 lat nauczyli się z tym żyć.”
Liczby w opowiadaniu zapisujemy słownie.

„Miejscowa zwierzyna niezbyt lubi tą pogodę i w poszukiwaniu ustronnego miejsca na przeczekanie burzy…”
Tę pogodę, nie „tą”. W odpowiedzi na pytanie w bierniku (kogo? co?) używamy zaimka „tę”.

„Najbardziej opłacało się polować na Wernaty, mutacje dawnych wielbłądów sprzed Wielkiego Wybuchu, wydarzenia mającego miejsce w Pekinie właśnie 20 lat wstecz.”
Jak wcześniej – liczby zapisywane cyframi w opowiadaniach nie wyglądają najlepiej. Poza tym opisałbym to dokładniej, dlaczego akurat najbardziej opłacało się polować na Wernaty? Zdaje się, że to ciekawe, dlatego nie rozumiem, w jakim celu zostało pominięte. Opowieść o Wielkim Wybuchu mogłaby pojawić się w nowym akapicie. A wracając jeszcze do budowy zdania zamiast przecinka postawiłbym myślnik.

„Od tych warowni zależało również istnienie sąsiednich osad, które by tylko mieć kilka beczułek płynu, zgadzały się na wszelkie wygórowane ceny.”
Zdaje mi się, że powstał mały błąd logiczny. We wcześniejszym zdaniu napisałeś o wymieceniu wszystkich państw, miast i plemion, nie zostały one jednak zniszczone? I w jaki sposób przeżyli to ludzie oraz zwierzęta? Co do wody – nie nazwałbym tego ceną „wygórowaną” (co najwyżej szaloną), jeśli wody nie było nigdzie, a jest ona potrzebna do życia, myślę, że każda cena byłaby dobra. Tutaj jednak nasuwa się pytanie, jak dzikie zwierzęta mogą przeżyć w takim klimacie?

„Pod ziemią przeżył 4 lata, pozbawiony światła, elektryczności, wszelkich wygód.”
Jeśli przez cztery lata żył, pozbawiony światła, to o ile udało mu się nie zwariować, powinien przynajmniej stracić wzrok.

„24 miesiące zajęło im formowanie plemienia, przygarniano wszystkich wędrowców jakiś napotkao […].”
Prawdopodobnie wkradła ci się mała literówka. „Jakich”, a nie „jakiś”.

„Te wydarzenie z początku rozpoczęło wielki rozmach w infrastrukturze obronnej i ekonomicznej.”
„To wydarzenie”, a nie „te”. Poza tym trochę tego „to” nadużywasz.

„W środku ludu zaczęły się tworzyć obozowiska…”
Mała poprawka: W środku ludu zaczęły tworzyć się obozowiska…

Pierwszy rozdział
„Słońce wysuwało się zza horyzontu, a wraz z nim James, wartownik, ogłaszał sygnałem ze swego rogu nowy dzień. Niezbyt różnił się od poprzedniego, burza piaskowa nadal szalała.”
Powinieneś te zdania połączyć spójnikiem „który”, tworząc zdanie podrzędnie złożone przydawkowe, w innym wypadku ciężko zorientować się, co narrator opisuje. Wychodzi na to, że wartownik niezbyt różni się od poprzedniego.

„Trevor wyszedł ze swojego domostwa wraz zresztą.”
„Zresztą” oznacza tyle, co „swoją drogą”. Chodziło ci raczej o „z resztą”, prawda?

„Trevor wyszedł ze swojego domostwa wraz zresztą. Mimo, że był liderem, pracował wraz z innymi.”
Powtórzenie („wraz”).

„Czekało już na niego dwóch mężczyzn, odzianych podobnie.”
Zbędny przecinek.

„Przybył tu jakieś 6 lat temu i bardzo zżył się z nim.”
… i bardzo się z nim zżył.

„Każdy wsiadł na swoją bestię i bez słowa podążyli za Trevorem.”
Błąd logiczny – każdy, więc Trevor również, w takim razie Trevor ruszył za sobą.

„Zsiedli z Gwarabitów, przywiązali je do drzew i dalej ruszyli pieszo powolnym, ostrożnym tempem.”
Czy tempo może być ostrożne? Może lepiej byłoby napisać „ostrożnym krokiem”?

„Kopyta w długości jak i w wysokości były wielkie niczym dorosły człowiek.”
Same kopyta wielkości człowieka? Na pewno?

„Trevor w tym momencie był pod Wernatem, gdy cielsko zaczynało spadać, on próbował uskoczyć i niestety został przygnieciony, wręcz zmiażdżony od żeber w dół.”
Zaznaczenie, że uskoczyć próbował „on” jest zbędne. Poza tym zamiast tego spójnika („i”), bardziej odpowiedni byłby przecinek lub kropka.

Drugi rozdział
„W końcu jest tak zwanym pośrednikiem między światem żywych i umarłych, stąd taki przydomek.”
Zabrakło przecinków między „tak zwanym”.

„Nieliczni Taernianie mieli okazję z rozmawiać.”
Zabrakło „nim”.

Rozdział trzeci
„Dziś już niczego nie wyjaśnimy. Prześpij się, oczyść swój umysł. Jutro oczekujemy Cię wraz z zawyciem rogu.”
Ogólnie zwroty „Cię”/”Tobie” etc piszemy z wielkiej litery jedynie w listach.

„Dzieliły go chwile od poznania jej.”
Chwile dzieliły go od jej poznania.

„W końcu jest, wyczekiwany sygnał nadejścia nowego dnia.”
Zamiast przecinka postawiłbym myślnik. Poza tym znowu mieszasz czasy, nie chce mi się ciągle zwracać ci na to uwagę, w każdym razie popracuj nad tym.

„Przypominała bardzo krew.”
A czym jest „bardzo krew”? Powinno być raczej „Bardzo przypominała krew”.

„Co mam zrobić jak mnie zaatakują?”
Zgubiłeś przecinek przed „jak”. Do tego rozumiem, że osoby, z którymi rozmawia, są wysoko postawione w hierarchii, Steven nie powinien odnosić się do nich z większym szacunkiem i bardziej oficjalnie?

„Nikomu to nie wyszło na dobre. Do tej pory Partahańczycy mają żal do swoich rywali o stratę bliskich.”
Nikomu nie wyszło to na dobre. Partahańczycy nawet do tej pory mieli żal do swoich rywali o utratę bliskich.

„Zsiadł ze swojego wierzchowca, dał mu trochę mięsa, by głodny nie był.”
Nie wiem skąd u ciebie ta dziwna składnia – by nie był głodny.

Rozdział czwarty
„Mimo, że był środek nocy, mało kto spał.”
Zbędny przecinek przed „że”.

„Śniło mu się wielkie pole bitwy, usłane dywanem ze zwłok.”
Zbędny przecinek.

Rozdział piąty
„Steven z trudnością schylił się tak, że krawędź broni drasnęła jego łysinę.”
Podkreśliłbym, że mężczyzna mimo wszystko spotkania z ostrzem starał się uniknąć – „Stevenowi z trudnością udało się schylić na tyle, że krawędź broni jedynie drasnęła jego łysinę”. Warto nieco urozmaicić składnię.

„A może jak się wycofa, to też coś się wydarzy?”
Dużo lepiej (zamiast tego „jak”) brzmiałoby tutaj „gdy”.

„Steven uznał, że nadeszła pora by interweniować.”
Przecinek przed „by”.

„Odczekał chwilkę, by spojrzeć czy to był ostateczny cios, po czym zbiegł na dół sprawdzić dokładnie co tam się wydarzyło.”
To zdanie powinno wyglądać w następujący sposób: „Odczekał chwilkę, by spojrzeć czy był to ostateczny cios, po czym zbiegł na dół sprawdzić dokładnie, co tam się wydarzyło.”.

„Sądząc po jego sierści, musiał to być dorosły osobnik, z przewodniczącej grupy stada.”
Przecinek przed „z” jest tutaj zbędny.

„Od razu ruszył w drogę licząc, że nieznajoma pójdzie za nim.”
No, tutaj znowuż przecinka brakuje (przed „licząc”).

„Mógł spytać skąd pochodzi, ale to by się równało z przełamaniem blokady i rozmowie.”
To by się równało z rozmowie? Chyba „rozmową” i w ogóle układ tego zdania mi nie podchodzi.

„Nie wiem jak to się stało, że mnie to zwierzę zaskoczyło. Zawsze tędy chodzę i nigdy się to nie przytrafiło.”
Rym ci się wkradnął. Do tego w pierwszym zdaniu zmieniłbym szyk: „Nie wiem, jak to się stało, że to zwierzę mnie zaskoczyło.”, i jak wiadomo, spróbował jakoś to przerobić. Pod względem stylistycznym rymy w opowiadaniu nie są czymś pożądanym.

„Myślał co się dzieje...”
Poza przecinkiem (a raczej jego brakiem) przed „co”, doszły jeszcze czasy.

„Wstał, spojrzał na Judy przez chwilę i z obrazem jej oczu w głowie odszedł bez słowa w kierunku swojego Gwarabita, którego zostawił pod kryptą.”
Trochę masło maślane. Skoro „spojrzał” to oczywiste, że przez chwilę, bo nie mógł „spojrzeć” na nią cały czas, prawda? Dlatego to podkreślenie wydaje mi się zbędne, zamiast niego postawiłbym przecinek przed „odszedł”.

„[…] aż w końcu dotarł do wierzchowca, który zerwał się na nogi jak zobaczył swego właściciela.”
Proszę, zacznij używać słowa „gdy” zamiast tego „jak”. No, i nie zapominaj o przecinku.

„Gdyby tylko wiedzieli co ich może kiedyś czekać...”
Gdyby tylko wiedzieli, co może ich czekać.

„Pomachał James'owi że już wrócił i kierował się nie do jurty Rady tylko do siebie.”
Przecinek przed „że”, poza tym nie zgubiłeś „na znak”?

„Musiał przemyśleć wszystko co się wydarzyło.”
Przecinek przed „co”.

„Dlaczego mogłaby się stać taka brutalna rzecz?”
Napisałbym to w taki sposób: „Dlaczego miałaby stać się tak brutalna rzecz?”. W końcu widział przyszłość, to ma się stać, a on dopiero może coś zmienić.

„Jaką ona odegrać by mogła w tym rolę?”
Jaką ona mogłaby odegrać w tym rolę?

„W końcu nie powiedział skąd jest ani nie wdawał się w dyskusje, bym czymkolwiek ją zaintrygować. A jeśli on ją zaciekawił skrytością?”
Przecinek przed ani i powtórzenie („ją”). Wydaje mi się, że mimo wszystko nikt nie jest na tyle głupi, by nie wiedzieć, że: on ją. To raczej zbędne.

Ogólnie rzecz biorąc, twoim największym problemem są przecinki. Interpunkcja nie jest czymś przyjemnym, ale (niestety) koniecznym do nauczenia się.
Podsumowując: 14/20

Strony/Gadżety
Właściwie wszystko jest na swoim miejscu. Powiedziałem wyżej, że miałem się o ten brak informacji czepiać, ale belka trochę sprawę uratowała (co prawda i tak wolałbym tam jakiś ciekawy cytat, ale powiedźmy, że to takie małe zboczenie i niech ci będzie).
Podsumowując: 9/10

Punkty dodatkowe
No, to ma takie zadatki na drugą „Grę o tron”, że ja-nie-mogę.

Podsumowując : 5/10


Razem: 50,5/80
Otrzymujesz ocenę: dostateczną.

Cóż, zabrakło ledwie 1,5pkt do czwórki. Gratuluję, oby tak dalej!