Pierwsze wrażenie
Szablon jest świetny, kolorystyka bardzo przypadła mi do
gustu, po prostu brawa dla autora! W końcu jakiś szablon, który zdaje się mieć
związek z opowiadaniem.
Jedyne czego mógłbym się uczepić to czcionka przy
podstronach po lewej stronie – słowo „Strony” zlewa się z nagłówkiem. A skoro
już o tym mowa to w postach (czcionka) mogłaby być nieco większa. Drobniejszy
druk moim zdaniem jest ładniejszy, ale czytanie go nie wprawia w zachwyt.
Łatwiej o zgubienie linijki, a i dla pomocy wzrokowi pojawia się trzeba
zbliżenia twarzy do monitora, co dla oczu, jak wiadomo, niezbyt korzystne.
Wcześniej przeglądając stronę, pomyślałem, że będę musiał
uczepić się o brak informacji na temat opowiadania. Uratowała cię jednak belka.
„Opowiadanie o ludziach piasku” – na dobrą sprawę jest to zachęcające. Nie
często zdarza się spotkać z tekstami o wymyślnej tematyce, dlatego wydaje mi
się, że czytelników szukających nowości i odskoczni od dzikich romansów,
wampirów i wilkołaków, powinno to zainteresować przynajmniej na tyle, by
sięgnąć po prolog.
Podsumowując: 8,5/10
Treść
Pomysł oczywiście oryginalny – o co ostatnio bardzo ciężko.
Jednak oryginalność to nie wszystko. Akcję trzeba dobrze przedstawić,
przyozdobić – urozmaicić. W twoim opowiadaniu wszystko dzieje się bardzo szybko
– prolog minął błyskawicznie niczym streszczenie bez żadnego dreszczyku,
czytelnik dostał wszystko jak na tacy. Niby każdy posiada swój styl i początek
napisany w takim stylu mógłbym przełknąć, jednak wszystkie rozdziały są tak
samo oschłe i niemal wyprute z emocji. To jest taki minus mężczyzn – często
zdarza się, że nie potrafią opisywać uczuć.
Poza tym chciałbym wrócić do tej aż-nazbyt-szybkiej-akcji.
Ogólnie pomysł nie wydaje się zły, jednak wszystko to wciąż wygląda jak
streszczenie. Brakuje temu bardziej rozbudowanych opisów. Przez to wydaje się
(lub naprawdę tak jest), jakbyś miał ubogie słownictwo i nie potrafił go
wykorzystać.
W każdym razie z każdego twojego rozdziału (chociaż i tak są
krótkie) równie dobrze mogłyby powstać trzy bardziej rozbudowane. Wszystko
czytałoby się o wiele lepiej, gdyby między opisami sytuacji pojawiły się jakieś
przemyślenia bohaterów, więcej ich uczuć; miłości, przyjaźni, wątpliwości.
Dobrym tego przykładem jest śmierć Trevora. Wzmianka o niej była tak krótka,
jakby był jedynie nieważną drugoplanową postacią i chociaż drugoplanową owszem
był, to jednak miał duże znaczenie. To przez niego wszystko się zaczęło,
wydawał się być dobrym człowiekiem, silnym, doświadczonym przez los i potężnym.
Takich ludzi się podziwia i powinno się ich pokazywać. Myślę, że gdyby
czytelnicy lepiej go poznali, nie jeden mógłby się nawet wzruszyć. W takim
jednak przypadku, kiedy wszystkie cechy, które wymieniłem, są jedynie domysłem,
jego śmierć minęła niemal niezauważona.
O Jacobie chyba zapomniałeś, a szkoda. Bardzo ciekawym
wątkiem mogłaby być jego zazdrość o dowództwo, które przejąć miał Steven. Zdaje
się, że chciałeś zrobić z niego dobre człowieka, jednak zazdrość to uczucie
bezwarunkowe, ludzie nie mają na nią większego wpływu. Mógłbyś przedstawić jego
rozterki, pokazać jak przeżył śmierć „ojca” (to tyczy się w sumie i Jacoba i
Stevena). Był w końcu ważnym człowiekiem w życiu obojga mężczyzn, więc to
wydarzenie powinno na nich jakoś wpłynąć. Następnym ciekawym wątkiem mogłaby
być jakaś trauma. Cokolwiek.
Następna dziwna sprawa. Chodzi mi o wodza tego wrogo
nastawionego plemienia. Wydaje mi się dziwny fakt, że ot tak pozwolił
chłopakowi buszować po jego terenie, nawet jeśli później poszedł upewnić się
czy chłopak mówił prawdę. W końcu skoro tak mu na tym zależało, kamień musiał
być wartościowy. Dlaczego miałby mu go oddawać? Tacy mędrcy są mile widzianymi
postaciami, oczywiście, nawet jeśli rozprawiam ci o swoich wątpliwościach, nie
mam nic przeciwko temu. Mogłeś jednak w jakiś sposób zaznaczyć to dziwne
zachowanie. Mężczyzna złapał kogoś, kto uważał się za przyszłego wodza Tearnii.
Biorąc pod uwagę nienawiści tamtejszej ludności, czy zabicie go w ramach „za
dość uczynienia” nie uradowałaby ludu? Myślę, że Steven nie jest takim idiotą i
taką możliwość mógł chociażby przemyśleć, odpukując później w niemalowane
drewno.
Ogólnie jestem oczarowany „Grą o tron” (chociaż jak na razie
dane było mi przeczytać dopiero pierwszy tom), zapowiadało się, że będzie to
tekst nieco zbliżony. Trochę się zawiodłem. W twoim opowiadaniu, jak już
powtarzam setny raz, brakuje mi uczuć. Miłość, pożądanie, rządza władzy – gdzie
to wszystko się podziało? Czy w tym plemieniu nie ma nikogo, kto widząc Stevena
nie czułby odrazy i nie spróbowałby się z nim dla zyskania „korony”? Bardzo
lubię tego rodzaju intrygi.
Dziwi mnie zawziętość Stevena. Chłopak mówi, że wcale władzy
nie chce, sam twierdzi, iż się nie nadaje. Dlaczego zatem tak się stara? Chce
wypełnić wolę ojca, rozumiem. Jednak czy posunąłby się tak daleko bez (niemal)
namysłu? Dążenie do celu bardzo kształtuje bohaterów (skoro już o tym mowa to
bardzo nie lubię sformułowania „Bohater”, wolałbym już, żebyś pisał
„brunet”/”szatyn”/”blondyn” etc.), do tego często, ci naprawdę oddani dobrej
wierze, zyskują ogromną sympatię czytelnika. Takich osób po prostu nie da się
nie lubić. U ciebie mamy mężczyznę, który jak twierdzi wodzem zostać nie chce,
mimo wszystko stara się, jednak nawet próby, jakie pozytywnie przeszedł, go nie
cieszą. Jeśli sam Steven nie pała entuzjazmem, to ciężko, by za niego robił to
czytelnik, prawda? Po co dopingować kogoś, kto zamiast spełniać swoich marzeń,
wypełnia prośby innych ludzi? Co innego napisałbym, gdyby przez to chciał
ochronić swoje plemię przez jakimiś niegodziwymi rządami – nic na to jednak nie
wskazuje.
Jestem fanem anime, ostatnio bardzo spodobały mi się te
sportowe. Wiesz, dlaczego? Bo obserwuję, jak (zwykle) niepozorny bohater powoli
spełnia marzenia. Patrzysz, jak walczy, jak się stara i ciężko ci go nie
podziwiać, z napięciem oglądasz odcinek po odcinku, by upewnić się, że jego
starania nie poszły na marne. A jego porażkę czasem odbierasz niczym swoją
własną.
Wracając jeszcze do tych pierwszych rozdziałów zastanawia
mnie fakt, jak to możliwe, że zostały już przygotowane te wszystkie zadania, po
czym przeskakując do piątego – naprawdę w Tearnii nie ma żadnej kobiety? Skąd w
takim razie tak nikłe zainteresowanie Stevena Judy? I ogólnie ciężko to sobie
wyobrazić.
No, się rozpisałem, przyznaję, ale nie chciałbym, żebyśmy
źle się zrozumieli. To irytujące, kiedy trafiasz na bloga, gdzie roi się od
błędów, jak u mnie w dzieciństwie roiło się od pszczół, kiedy mój świętej
pamięci sąsiad miał piętnaście uli i resztkami silnej woli przekonujesz się, że
poza tym nie jest tak źle, chociaż mdli cię na następny rozdział. Ale bardziej
irytujące, a raczej smutne, kiedy trafiasz na bloga, gdzie całkiem dobry pomysł
jest tak słabo realizowany.
Wszystkie informacje, które pojawiły się w prologu (tak,
wszystkie, naprawdę) mogłeś powoli ujawniać w kolejnych rozdziałach. Kiedy
człowiek wszystko wystawione ma jak na tacy, co ma go zaciekawić? Coś w końcu
musi potencjalnego czytelnika zachęcać do sięgnięcia po kolejny rozdział, nie
uważasz?
Gdybyś każdą z tych misji rozbił na kilka rozdziałów, nieco
je utrudnił, dodał więcej ryzyka na niepowodzenie, ba!, a nawet śmierć Stevena,
myślę, że byłoby to bardziej interesujące.
Tak jak mówiłem, teraz przypomina to bardziej streszczenie.
Podsumowując: 10/20
Bohaterowie
Chciałbym tu coś napisać, jednak nie potrafię. Najbardziej
znaną mi postacią jest Steven. Jednak nadal ciężko jest cokolwiek o nim
powiedzieć. Mówiłem już trochę wyżej, że zmieniłbym jego podejście, które do
czynów w ogóle nie pasuje.
Dodam ci parę punktów za Trevora, bo trochę go polubiłem.
Podsumowując: 4/10
Błędy
Prolog
„Trwała burza piaskowa. Nie jest to rzadkie zjawisko.”
Mam nadzieję, że zdążyłeś już zauważyć swój błąd. Jeśli nie,
to będę na tyle miły, by ci go przybliżyć. Chodzi mi oczywiście o czas, w
pierwszym zdaniu użyłeś przeszłego, a już w kolejnych pojawia się teraźniejszy.
Powinieneś zdecydować się na jeden z nich.
„Wręcz przeciwnie, mieszkańcy Taernii przez ostatnie 20 lat
nauczyli się z tym żyć.”
Liczby w opowiadaniu zapisujemy słownie.
„Miejscowa zwierzyna niezbyt lubi tą pogodę i w poszukiwaniu
ustronnego miejsca na przeczekanie burzy…”
Tę pogodę, nie „tą”. W odpowiedzi na pytanie w bierniku
(kogo? co?) używamy zaimka „tę”.
„Najbardziej opłacało się polować na Wernaty, mutacje
dawnych wielbłądów sprzed Wielkiego Wybuchu, wydarzenia mającego miejsce w
Pekinie właśnie 20 lat wstecz.”
Jak wcześniej – liczby zapisywane cyframi w opowiadaniach
nie wyglądają najlepiej. Poza tym opisałbym to dokładniej, dlaczego akurat
najbardziej opłacało się polować na Wernaty? Zdaje się, że to ciekawe, dlatego
nie rozumiem, w jakim celu zostało pominięte. Opowieść o Wielkim Wybuchu
mogłaby pojawić się w nowym akapicie. A wracając jeszcze do budowy zdania
zamiast przecinka postawiłbym myślnik.
„Od tych warowni zależało również istnienie sąsiednich osad,
które by tylko mieć kilka beczułek płynu, zgadzały się na wszelkie wygórowane
ceny.”
Zdaje mi się, że powstał mały błąd logiczny. We
wcześniejszym zdaniu napisałeś o wymieceniu wszystkich państw, miast i plemion,
nie zostały one jednak zniszczone? I w jaki sposób przeżyli to ludzie oraz
zwierzęta? Co do wody – nie nazwałbym tego ceną „wygórowaną” (co najwyżej
szaloną), jeśli wody nie było nigdzie, a jest ona potrzebna do życia, myślę, że
każda cena byłaby dobra. Tutaj jednak nasuwa się pytanie, jak dzikie zwierzęta
mogą przeżyć w takim klimacie?
„Pod ziemią przeżył 4 lata, pozbawiony światła,
elektryczności, wszelkich wygód.”
Jeśli przez cztery lata żył, pozbawiony światła, to o ile
udało mu się nie zwariować, powinien przynajmniej stracić wzrok.
„24 miesiące zajęło im formowanie plemienia, przygarniano
wszystkich wędrowców jakiś napotkao […].”
Prawdopodobnie wkradła ci się mała literówka. „Jakich”, a
nie „jakiś”.
„Te wydarzenie z początku rozpoczęło wielki rozmach w infrastrukturze
obronnej i ekonomicznej.”
„To wydarzenie”, a nie „te”. Poza tym trochę tego „to”
nadużywasz.
„W środku ludu zaczęły się tworzyć obozowiska…”
Mała poprawka: W środku ludu zaczęły tworzyć się obozowiska…
Pierwszy rozdział
„Słońce wysuwało się zza horyzontu, a wraz z nim James,
wartownik, ogłaszał sygnałem ze swego rogu nowy dzień. Niezbyt różnił się od
poprzedniego, burza piaskowa nadal szalała.”
Powinieneś te zdania połączyć spójnikiem „który”, tworząc
zdanie podrzędnie złożone przydawkowe, w innym wypadku ciężko zorientować się,
co narrator opisuje. Wychodzi na to, że wartownik niezbyt różni się od
poprzedniego.
„Trevor wyszedł ze swojego domostwa wraz zresztą.”
„Zresztą” oznacza tyle, co „swoją drogą”. Chodziło ci raczej
o „z resztą”, prawda?
„Trevor wyszedł ze swojego domostwa wraz zresztą. Mimo, że
był liderem, pracował wraz z innymi.”
Powtórzenie („wraz”).
„Czekało już na niego dwóch mężczyzn, odzianych podobnie.”
Zbędny przecinek.
„Przybył tu jakieś 6 lat temu i bardzo zżył się z nim.”
… i bardzo się z nim zżył.
„Każdy wsiadł na swoją bestię i bez słowa podążyli za
Trevorem.”
Błąd logiczny – każdy, więc Trevor również, w takim razie
Trevor ruszył za sobą.
„Zsiedli z Gwarabitów, przywiązali je do drzew i dalej
ruszyli pieszo powolnym, ostrożnym tempem.”
Czy tempo może być ostrożne? Może lepiej byłoby napisać
„ostrożnym krokiem”?
„Kopyta w długości jak i w wysokości były wielkie niczym
dorosły człowiek.”
Same kopyta wielkości człowieka? Na pewno?
„Trevor w tym momencie był pod Wernatem, gdy cielsko
zaczynało spadać, on próbował uskoczyć i niestety został przygnieciony, wręcz
zmiażdżony od żeber w dół.”
Zaznaczenie, że uskoczyć próbował „on” jest zbędne. Poza tym
zamiast tego spójnika („i”), bardziej odpowiedni byłby przecinek lub kropka.
Drugi rozdział
„W końcu jest tak zwanym pośrednikiem między światem żywych
i umarłych, stąd taki przydomek.”
Zabrakło przecinków między „tak zwanym”.
„Nieliczni Taernianie mieli okazję z rozmawiać.”
Zabrakło „nim”.
Rozdział trzeci
„Dziś już niczego nie wyjaśnimy. Prześpij się, oczyść swój
umysł. Jutro oczekujemy Cię wraz z zawyciem rogu.”
Ogólnie zwroty „Cię”/”Tobie” etc piszemy z wielkiej litery
jedynie w listach.
„Dzieliły go chwile od poznania jej.”
Chwile dzieliły go od jej poznania.
„W końcu jest, wyczekiwany sygnał nadejścia nowego dnia.”
Zamiast przecinka postawiłbym myślnik. Poza tym znowu
mieszasz czasy, nie chce mi się ciągle zwracać ci na to uwagę, w każdym razie
popracuj nad tym.
„Przypominała bardzo krew.”
A czym jest „bardzo krew”? Powinno być raczej „Bardzo
przypominała krew”.
„Co mam zrobić jak mnie zaatakują?”
Zgubiłeś przecinek przed „jak”. Do tego rozumiem, że osoby,
z którymi rozmawia, są wysoko postawione w hierarchii, Steven nie powinien
odnosić się do nich z większym szacunkiem i bardziej oficjalnie?
„Nikomu to nie wyszło na dobre. Do tej pory Partahańczycy
mają żal do swoich rywali o stratę bliskich.”
Nikomu nie wyszło to na dobre. Partahańczycy nawet do tej
pory mieli żal do swoich rywali o utratę bliskich.
„Zsiadł ze swojego wierzchowca, dał mu trochę mięsa, by
głodny nie był.”
Nie wiem skąd u ciebie ta dziwna składnia – by nie był
głodny.
Rozdział czwarty
„Mimo, że był środek nocy, mało kto spał.”
Zbędny przecinek przed „że”.
„Śniło mu się wielkie pole bitwy, usłane dywanem ze zwłok.”
Zbędny przecinek.
Rozdział piąty
„Steven z trudnością schylił się tak, że krawędź broni
drasnęła jego łysinę.”
Podkreśliłbym, że mężczyzna mimo wszystko spotkania z
ostrzem starał się uniknąć – „Stevenowi z trudnością udało się schylić na tyle,
że krawędź broni jedynie drasnęła jego łysinę”. Warto nieco urozmaicić
składnię.
„A może jak się wycofa, to też coś się wydarzy?”
Dużo lepiej (zamiast tego „jak”) brzmiałoby tutaj „gdy”.
„Steven uznał, że nadeszła pora by interweniować.”
Przecinek przed „by”.
„Odczekał chwilkę, by spojrzeć czy to był ostateczny cios,
po czym zbiegł na dół sprawdzić dokładnie co tam się wydarzyło.”
To zdanie powinno wyglądać w następujący sposób: „Odczekał
chwilkę, by spojrzeć czy był to ostateczny cios, po czym zbiegł na dół
sprawdzić dokładnie, co tam się wydarzyło.”.
„Sądząc po jego sierści, musiał to być dorosły osobnik, z
przewodniczącej grupy stada.”
Przecinek przed „z” jest tutaj zbędny.
„Od razu ruszył w drogę licząc, że nieznajoma pójdzie za
nim.”
No, tutaj znowuż przecinka brakuje (przed „licząc”).
„Mógł spytać skąd pochodzi, ale to by się równało z
przełamaniem blokady i rozmowie.”
To by się równało z rozmowie? Chyba „rozmową” i w ogóle
układ tego zdania mi nie podchodzi.
„Nie wiem jak to się stało, że mnie to zwierzę zaskoczyło.
Zawsze tędy chodzę i nigdy się to nie przytrafiło.”
Rym ci się wkradnął. Do tego w pierwszym zdaniu zmieniłbym
szyk: „Nie wiem, jak to się stało, że to zwierzę mnie zaskoczyło.”, i jak
wiadomo, spróbował jakoś to przerobić. Pod względem stylistycznym rymy w
opowiadaniu nie są czymś pożądanym.
„Myślał co się dzieje...”
Poza przecinkiem (a raczej jego brakiem) przed „co”, doszły
jeszcze czasy.
„Wstał, spojrzał na Judy przez chwilę i z obrazem jej oczu w
głowie odszedł bez słowa w kierunku swojego Gwarabita, którego zostawił pod
kryptą.”
Trochę masło maślane. Skoro „spojrzał” to oczywiste, że
przez chwilę, bo nie mógł „spojrzeć” na nią cały czas, prawda? Dlatego to
podkreślenie wydaje mi się zbędne, zamiast niego postawiłbym przecinek przed
„odszedł”.
„[…] aż w końcu dotarł do wierzchowca, który zerwał się na
nogi jak zobaczył swego właściciela.”
Proszę, zacznij używać słowa „gdy” zamiast tego „jak”. No, i
nie zapominaj o przecinku.
„Gdyby tylko wiedzieli co ich może kiedyś czekać...”
Gdyby tylko wiedzieli, co może ich czekać.
„Pomachał James'owi że już wrócił i kierował się nie do
jurty Rady tylko do siebie.”
Przecinek przed „że”, poza tym nie zgubiłeś „na znak”?
„Musiał przemyśleć wszystko co się wydarzyło.”
Przecinek przed „co”.
„Dlaczego mogłaby się stać taka brutalna rzecz?”
Napisałbym to w taki sposób: „Dlaczego miałaby stać się tak
brutalna rzecz?”. W końcu widział przyszłość, to ma się stać, a on dopiero może
coś zmienić.
„Jaką ona odegrać by mogła w tym rolę?”
Jaką ona mogłaby odegrać w tym rolę?
„W końcu nie powiedział skąd jest ani nie wdawał się w
dyskusje, bym czymkolwiek ją zaintrygować. A jeśli on ją zaciekawił
skrytością?”
Przecinek przed ani i powtórzenie („ją”). Wydaje mi się, że
mimo wszystko nikt nie jest na tyle głupi, by nie wiedzieć, że: on ją. To
raczej zbędne.
Ogólnie rzecz biorąc, twoim największym problemem są
przecinki. Interpunkcja nie jest czymś przyjemnym, ale (niestety) koniecznym do
nauczenia się.
Podsumowując: 14/20
Strony/Gadżety
Właściwie wszystko jest na swoim miejscu. Powiedziałem
wyżej, że miałem się o ten brak informacji czepiać, ale belka trochę sprawę
uratowała (co prawda i tak wolałbym tam jakiś ciekawy cytat, ale powiedźmy, że
to takie małe zboczenie i niech ci będzie).
Podsumowując: 9/10
Punkty dodatkowe
No, to ma takie zadatki na drugą „Grę o tron”, że
ja-nie-mogę.
Podsumowując : 5/10
Razem: 50,5/80
Otrzymujesz ocenę: dostateczną.
Cóż, zabrakło ledwie 1,5pkt do czwórki. Gratuluję, oby tak dalej!
Nigdy nie miałem smykałki do bardzo rozbudowanych opisów. Do każdego rozdziału staram się przypisać jakieś wydarzenie, by nie wiało nudą. Postawa Stevena wydaje się być nijaka, jednakże w mojej wyobraźni przy dalszych rozdziałach, bardziej zarysuje się jego postać. Ukaże ona jego słabości, co najważniejsze. Co do innych bohaterów, odegrają mniejszą, lub większą rolę, zależy. Interpunkcja... nie znam zasad, cisnę na czuja, tak samo z ortografią. Literówki takie jak połączone słowa, najzwyczajniej umknęły mej uwadze.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ocenę, myślałem, że będzie gorzej, ale wyszło... nawet nawet :)